Zielona Fala | Praca marzeń kontra życie prywatne
2432
post-template-default,single,single-post,postid-2432,single-format-standard,cookies-not-set,ajax_updown,page_not_loaded,,select-theme-ver-2.5,wpb-js-composer js-comp-ver-4.4.3,vc_responsive

Praca marzeń kontra życie prywatne

Dzisiaj podczas podróży do Rumii i z powrotem, trafiłam na audycję w radio o ogrodach, zamku i działalności Marianny Orańskiej na Śląsku. Oczywiście jak usłyszałam słowo ogród to musiałam słuchać dalej 😀 Zgodnie ze słowami gości i informacjami na Wikipedii, księżniczka ta była typową bizneswoman XIX wieku. Z ciekawostek, jej imieniem nazwano kamień Biała Marianna, mega popularny jako uzupełnienie rabat roślinnych, zamiast kory ogrodowej. (Tak na marginesie dzisiejsza Biała Marianna już nie jest taka biała.) W każdym bądź razie można by uznać ją za kobietę spełnioną w pasji zagospodarowywania przestrzeni i otaczania się pięknymi przedmiotami. I wszystko było by fajnie, gdyby nie życie w ciągłym skandalu. Z tego co pamiętam, jej pierwszy narzeczony i wielka miłość nie opłacał się politycznie na męża. Męża z kolei nie kochała, a ten ją nagminnie zdradzał. Małżeństwo skończyło się głośnym rozwodem, gdzie prawa rodzicielskie zostały przy ojcu. Księżniczka ułożyła sobie życie w mezaliansie, którego owocem był ukochany syn, zmarły w wieku 12 lat. Co za patos.

Zastanawiając się nad dzisiejszym wpisem mam głowę zawaloną życióweczką. Mama robi remont łazienki, warto by się zaangażować. Brat coś się nie odzywa, może ma jakieś problemy albo się obraził (oczywiście to chore filmy w mojej głowie tak podpowiadają. Mam nadzieję, że jak to przeczyta to się nie obrazi, najwyżej usunę ten fragment :P) Z przyjaciółmi coś ostatnio się nie zgadzamy, ale wciąż gadamy więc chyba jest ok. Galeria handlowa zaliczona przed walentynkami, prezent dla siebie ważna rzecz. Rachunek sumienia wygląda nieźle, ale co z tą pracą. Jak za bardzo dbam o innych i czas wolny dla siebie to mam wyrzuty, że za mało pracuję. Mogłabym zawsze mocniej, bardziej, więcej. Jak za dużo pracuję to słyszę opinię „pracoholiczka”, „Ile można o tych ogrodach?” Przy okazji świąt dostaję życzenia „znalezienia miłości lub chłopaka” zamiennie, jakby miłość do ogrodów nie miała znaczenia. Jakby życie i praca z pasją była trochę świętym Graalem. Niby ludzie gratulują, niby podziwiają ale trochę nie wierzą, że to wystarczy do pełni szczęścia. Wolą stwierdzić „coś jest z nią nie tak”. W pewnym momencie swojej kariery im uwierzyłam. Dziś ciągle szukam równowagi między pracą a życiem prywatnym. Czuję jednak, że robienie ogrodów jest moją pasją, moim życiem i mało ma wspólnego z ciężką pracą, choć czasami jest ciężko. Walczę też cały czas z silnym przekonaniem z domu. NAJPIERW OBOWIĄZKI POTEM PRZYJEMNOŚCI. Tylko co jak obowiązek okazuje się przyjemnością? Co jeśli kosztem przyjemnej pracy zaniedbam życie prywatne? A nawiązując do historii Marianny Orańskiej, co jeśli życie z pasją na własnych zasadach, nie mieści się w ramy społeczne?

Brak komentarzy

Dodaj komentarz