„Przedzieranie się przez Twórcze Blokady” – w poszukiwaniu WENY
Kiedy doskwiera mi zima i brak kontaktu z żywymi ludźmi, wiąże się to z totalną demobilizacją do pracy. Dodatkowo mam biuro w domu, więc droga komputer – łóżko jest bardzo krótka. Próbuję oszukać mózg różnymi przegrodami i zmianą ustawień mebli, ale metrażu nie powiększę. No i wiadomo w domu jest zawsze coś do zrobienia 😀
Od jakiegoś czasu wałkuję „Drogę Artysty” Julii Cameron, która trochę poukładała i pozytywnie namieszała w mojej głowie. Znalazłam tam też idealny fragment na rozterki dotyczące pracy wtedy, kiedy się na prawdę nie chce. Ma tu ona na myśli przede wszystkim pracę twórczą. Nie mniej wydaje mi się, że jakakolwiek praca, przy której używamy trochę naszego mózgu jest swoistą twórczością. Dlatego ten fragment i książkę polecam każdemu, kto czuje jakiekolwiek opory przed swoją pracą. Przepisując poniżej owy fragment, przyszła mi na myśl Pani Domu, Gospodyni Ogrodu, która również w pewnym momencie podczas próby ogarnięcia swojej posesji dochodzi do tzw. „ściany”, kiedy to nie wie co dalej z tą działką ma począć. Pojawia się blokada przed robieniem czegokolwiek, bo opcji jest tak dużo lub propozycje technicznych rozwiązań zagospodarowania męża/ojca/teścia/brata niekoniecznie idą w parze z wymarzoną estetyką. Tak więc poniższe słowa mogą przynieść zrozumienie i ulgę przed rozpoczęciem jakiegokolwiek działania.
„Żeby swobodnie pracować nad jakimś projektem, artysta musi być przynajmniej z grubsza wolny od resentymentu (gniewu) i oporów (lęku). Co to właściwie znaczy? Że nim praca będzie mogła ruszyć z miejsca, trzeba wydobyć na światło dzienne wszelkie pogrzebane przeszkody. To samo dotyczy wszelkich ukrytych korzyści, jakie czerpiemy z tego, że nie pracujemy. Blokady rzadko są czymś zagadkowym. To raczej łatwe do rozpoznania artystyczne linie obrony przed otoczeniem postrzeganym (słusznie lub nie) jako wrogie.
Pamiętaj twój wewnętrzny artysta jest twórczym dzieckiem. Dąsa się i buntuje, żywi urazy i irracjonalne lęki. Jak większość dzieci boi się ciemności, czarnego luda oraz każdej realnie niebezpiecznej przygody. Na tobie, rodzicu i opiekunie artysty, jego starszym bracie, bohaterze i towarzyszu, spoczywa obowiązek przekonania artysty, że może bezpiecznie wyjść i się pobawić (popracować).
Rozpoczynając jakiekolwiek przedsięwzięcie, warto zadać wewnętrznemu artyście kilka prostych pytań. Pytania te pomogą odsunąć na bok typowe strachy odgradzające artystę od pracy. Kiedy praca robi się trudna albo zaczynasz dreptać w miejscu, pytania te zwykle odblokowują zatamowany przepływ.
1. Wymień wszelkie resentymenty (powody do gniewu), które kojarzą ci się z planowanym przedsięwzięciem. Nieważne jak błahe, naciągane czy irracjonalne wydają się twojemu dorosłemu ja. Dla wewnętrznego artysty- dziecka są poważne: wzbudzają niechęć do całego projektu. (…)
2. Poproś wewnętrznego artystę, żeby wymienił wszelkie obawy związane z planowanym projektem i/lub osobami, które mają z nim coś wspólnego. Te obawy również mogą być całkiem głupie, jak to u dwulatka. Nieważne, że w oczach dorosłego są nieuzasadnione. Ważne, że dla wewnętrznego artysty są wielkimi, strasznymi potworami. (…)
3. Zapytaj siebie, czy to wszystko. Pominąłeś jakąś maciupką obawę? Stłumiłeś jakiś „głupi” gniew? Przelej je na papier.
4. Zapytaj siebie jaką korzyść przyniosłoby ci niewykonanie tej pracy. (…)
5. Zawrzyj umowę. Umowa brzmi: „Okay, Twórcza Sił, ty zadbasz o jakość, ja zadbam o ilość”. Podpisz ją i powieś w widocznym miejscu.”
Śmiechem, żartem, to całkiem niezły kwestionariusz na pierwsze spotkanie z inwestorem 😀
Czy też siadacie do swojej pracy na siłę, bez większego zapału i weny, a po kilku godzinach pracy w transie orientujecie się, że warto by było coś zjeść? Kiedy działamy mimo oporów, awykonalne zadania stają się niewyobrażalnie satysfakcjonujące.
Nie mam biura, ale dostałam kilka propozycji przycupnięcia z laptopem w pomieszczeniu z ogrzewaniem i kawałkiem solidnego biurka. Szanuję to bardzo i staram się gospodarować tym, czym dysponuję tu i teraz 🙂 Zmiana otoczenia i kontakt z ludźmi pomogły, a na własne biuro jeszcze przyjdzie czas 😉



Brak komentarzy